Przez cały film główna bohaterka kreowana jest na kobietę niemal pozbawioną wad, świetną żonę itp. Pokazana jest wartość miłości jej i męża w wielu scenach. Ciągutki oczywiście na milion mieli oboje, ta kwestia jest według mnie bez winy po żadnej stronie. Termin wystawienia domu na sprzedaż przez bank był na dzień po nocy z miliarderem. Logiczne, że miliarder dowiedział się, że mają skrajne problemy finansowe i walczą o utrzymanie domu już wcześniej. Wykupił więc dom, żeby wbić klina w ich małżeństwo. Główny powód poświęcenia ładu małżeństwa, a zarazem ich marzenie, uciekł w zapomnienie, a pozostali z tą nocą w głowach i myślach. Mężowi odwaliło i zostawienie go, przynajmniej na jakiś czas, było logiczne. Co robi jednak następnie główna bohaterka? Leci do miliardera, mimo świadomości, że z premedytacją, od samego początku chciał zniszczyć ich małżeństwo, daje mu się zdobywać, kokietować, imponują jej pieniądze i mimo braku jakichkolwiek uczuć pozwala się mu kochać w zamian za wystawne życie. Zwyczajne oddawanie ciała, choć w tym przypadku i serca za pieniądze. W ostatnich scenach pokazuje się mąż, który oddaje cały milion(wszystkie pieniądze jakie ma, w odróżnieniu od miliardera, dla którego milion to jak splunąć) na aukcji za obraz, żeby pokazać jej, ile dla niego znaczy. Jednocześnie przynosi wysłany przez nią dokument rozwodowy i pyta, czy ona chce, żeby on go podpisał. Co robi główna bohaterka? Nakazuje mu podpisać dokument. Film mógłby się skończyć, jednak twórcy postanawiają jeszcze bardziej ją poniżyć. Miliarder ją rzuca w ostatniej scenie, a ona wraca do stęsknionego męża. Happy End - miłość zwyciężyła. Pytanie tylko, co by się stało, jakby się wiecznie zazdrosny mąż dowiedział, że wróciła, bo została rzucona? ( ͡° ͜ʖ ͡°)